Wakacje to duże wyzwanie.

Wakacje to zwykle zaledwie 2-3 tygodnie w roku, gdy robimy wszystko inaczej i nie mieszkamy w swoim domu. Turystyka to potężny przemysł i ma ofertę dla każdego, czy to duża rodzina, czy para znajdziemy dla Ciebie pakiet marzeń. W dużym przybliżeniu w Polsce wydajemy miesięczną pensję, aby przez dwa tygodnie jeść i pić w pobliżu basenu.

Plaża z której wzbił się Pegaz

Miałem to szczęście w życiu, że musiałem sobie sam organizować całe wakacje np. w Bułgarii w czasach, gdy nie było internetu a mapy były tylko papierowe. Tylko 3-4 dni motocyklem przez góry, często w deszczu, aby trafić na bułgarską plażę i tam przez dwa tygodnie odżywiać się pizzą i samodzielnie zebranymi małżami. Napotkanych w drodze ludzi i krajobrazy pamięta się całe życie.

Meander w zachodniej Anatolii

Dziś sytuacja jest komfortowa. Wysiadamy z samolotu, na parkingu czeka na nas człowiek z samochodem, wsiadamy i ruszamy przed siebie. Warto mieć jakąś bazę, do której najpierw zajedziemy i zdecydujemy, co dalej. Można też w takiej bazie zostać na cały okres i odkrywać świat, o którym całe życie myśleliśmy, że jest za 7 morzami i 7 górami.

Brama Ishtar z Babilonu w muzeum Pergamonu w Berlinie.

Gdy pierwszy raz spełniłem swe marzenie podróży w czasie do antyku przeżyłem dwa zdziwienia. Greckie Troja i Pergamon, o których czytałem całe dzieciństwo, nie były w Grecji tylko w Turcji, dlatego w Bułgarii musiałem odbić w lewo na Stambuł a nie jechać na południe przez Macedonię (Aleksandrze, Ty widzisz coś narobił ?). Na miejscu, gdy już napatrzyłem się na magicznie wijący się Meander, dowiedziałem się, że wspaniały pałac Pergamonu od 100 lat jest w gigantycznym muzeum w Berlinie, ale mogę z bliska zobaczyć jak niemiecka ekipa na miejscu z wapienia wykuwa, nowe, zabytkowe kolumny antyczne dla przyszłych wycieczek.

„Na pace”

Było to dawno i był to mój pierwszy kontakt z Turcją, łatwo było wrócić po latach, bo wiedziałem, że jestem bezpieczny wbrew powszechnej narracji. W Turcji jest trochę jak w Teksasie, po górach biegają dzikie konie. Jest plan w tym roku, aby je zobaczyć z bliska. Gdy w czasie Zimnej Wojny, rozbijałem na tureckim kempingu swój namiot na pierwszą noc pod tureckim niebem, koło mnie usiadł gospodarz z myśliwską flintą na kolanach. U nas broń widziałem tylko w kinie, zapytałem więc, czy idzie polować albo, czy coś nam grozi? On na to, że dlatego, że on tu siedzi całą noc z bronią to właśnie ja jestem bezpieczny i mogę spać spokojnie. Z czasem dowiedziałem się, że to taki turecki marketing, stara tradycja, że gospodarz czuwa, by goście mogli spać. Kemping był przy głównej drodze nad Morzem Egejskim, strzelba zapewne nie była nawet nabita, ale marketing zadziałał, bo wracam tam, gdy tylko jestem w pobliżu choćby napić się herbaty.

Dzikie konie w tureckich górach Taurus.

Nauka nie idzie w las i dziś mnie nie dziwi, że jedna z najpiękniejszych plaż u stup Olimpu leży 1000 km na wschód od dzisiejszej Grecji, z plaży tej w przestworza uniósł się Pegaz, dziś na szczyt Olimpu wjeżdża kolejka linowa. Jest tam oczywiście dużo turystów i cały ten wakacyjny zgiełk, ale wystarczy w sobotę wieczorem zjechać z głównej trasy, aby trafić na gminny kiermasz, nie wypada mi tu pisać, ile zjadłem tam szaszłyków gratis.

Jeśli trafimy na czas zbioru fig to koniecznie trzeba kupić je od zrywających. Poprosiłem yaklaşık (około) 2-3 kilo, bo wagi w polu nikt nie ma, kilkoro dzieci zaczęło zrywać owoce na wyścigi, w torbie szybko zrobiło się 5 kilo, zapłaciliśmy tyle co za 1 kilo w mieście i dokładnie tyle zjedliśmy, bo ile można, a pozostałe 4 kilo rozdawaliśmy na każdym kroku otrzymując w zamian czarnookie uśmiechy.

Cukiernia

Czy papugi tam obsługują gości w kawiarniach napiszę wkrótce.

Paweł Klimczewski

Jeśli uważasz moje analizy i publikacje za pożyteczne możesz mnie wesprzeć dowolną kwotą na konto:

mBank : 87 1140 2017 0000 4002 1094 2334

Paweł Klimczewski, tytułem: wpłata

Dziękuję ze wsparcie niezależności mediów w Polsce.