Przeczytaj siebie!

Dziś też tekst bez obrazków, ale z dźwiękiem i to takim „bez prądu”, na żywca, każdy ma solo.

Od zawsze przyjaciele i przychylni nam ludzie pytają: „A czytałeś to, tego, tę, 'tamtę’ ?” No, niestety bywa, że nie czytałem. Trzeba by czytać dzień i noc, bo mody się zmieniają, a to Nobla jakiś grafoman dostanie i miliony nakładu po 600 stron każdy tom i czytać to trzeba, bo „nobel”?  Raz taką noblistkę próbowałem czytać, kilkanaście stron i się poddałem, nie jestem „targetm” noblistów.

Raz się żyje i nasz czas trzeba wykorzystywać najlepiej jak potrafimy. Nie żałuję czasu spędzonego w dzieciństwie nad Lemem, Ciołkowskim, Sienkiewiczem, zeszytami „Młodego Technika”. Czterotomową encyklopedię wciągałem ciurkiem, gdy tylko, co kwartał listonosz przynosił kolejny nowiutki tom, pełen kolorowych ilustracji. Wcześniej znałem tylko przedwojenne encyklopedie niemieckie, też bogato ilustrowane. Niemieckiego znałem tyle, co z „Czterech pancernych”, ale botanikę obcykałem metodą obrazkową.

„Czy czytałeś?” i „Na pewno czytałeś!”

Mam sympatycznego kolegę, jest młodym ekonomistą i wiele się od niego nauczyłem przez ostatni rok, ale nie będę czytał o tym, czy ekonomika jest dziedziną ekonometrii, czy na odwrót. Z „ekonomi” pamiętam jak się szybko liczy marżę w pamięci, gdy jest za mała temat spada z kalendarza. Procent składany w pamięci też warto umieć liczyć. Ekonomia i psychologia, co kilka lat zmienia radykalnie zdanie na wszystkie możliwe tematy, trzymajmy się, zatem kotwic, które nie dryfują.

W tej encyklopedii PWN (wyd. 1974?) szybko zauważyłem, że większość haseł jest nie potrzebna lub głupawa, np. zabójcza seria typu:

>”Czapajewo, miasto w ZSRR nad rzeką Czapajewką, w okręgu Czapajewskim.”

>”Czapajewka, rzeka w ZSRR, jakiś tam dopływ innej rzeki, płynącej przez Czapajewo.”

>”Czapajew Wasilij Iwanowicz, bohater Związku Radzieckiego…”

Prof. Bogusław Wolniewicz mówił, nie bez racji, „że 99% książek nadaje się…  tylko do pieca”. Jako filozof miał pewnie też na myśli romanse, kryminały i inne czytadła, jemu wolno.

Świat się radykalnie zmienił, gdy pod koniec XIX w. zaczęto „walczyć z analfabetyzmem”. Przymus edukacyjny miał ciemny lud oświecić, aby stworzyć super człowieka godnego by w XX wieku wymordować na wojnach setki milionów ludzi, co nie miało miejsca nigdy w historii ludzkości. Powszechna sztuka czytania i pisania to sprawa całkiem nowa raptem w skali świata to mniej niż 100 lat, 3-4 pokolenia. W praktyce w świecie jest wielu analfabetów. Większość ludzi w Europie nie rozumie słuchanych i czytanych w mediach wiadomości. Jeśli treść jest złożona z wielu wątków i zapisana zdaniami złożonymi to już prawie nikt nie rozumie bez dodatkowych wyjaśnień, w czym rzecz. Inna sprawa, że obecnie powszechnie są publikowane teksty sprzeczne wewnętrznie, alogiczne. Tytuł artykułu zwykle zaprzecza treści lub jest pytaniem, na które w artykule odpowiedzi nie ma. Zabawa w kotka i myszkę, nic więcej.

Życiorysy i pamiętniki to świetna lektura najlepiej, jeśli nie dotyczą osób ze świecznika. Wielcy tego świata wybielają się, taki ich los. „Pamiętniki dam” to często nudy, ale pamiętniki kupców czy oficerów to skarby, pokazujące nam, że człowiek przez setki, a nawet tysiące lat się nie zmienia, zmieniają się tylko warunki, w jakich żyje, a one są skutkiem nowych technologii, które człowiek opanowuje. Gdy kilka tysięcy lat temu ludzie nauczyli się wytapiać metal, ich narzędzia do uprawy ziemi stały się znacznie lepsze. Żywności i ludzi przybywało, powstawały coraz większe królestwa i przy pomocy żelaza podbijały sąsiednie społeczności lub toczyły wojny totalne z innymi królestwami.

Wyobraźmy sobie dwie armie po 20 000 wojska w zdobionych miedzianych zbrojach i hełmach stojące naprzeciw siebie w promieniach wstającego słońca, gdzieś w pobliżu dzisiejszej Jerozolimy. To armia Hetytów z Północy i armia Faraona Egiptu. Hetyci pierwsi nauczyli się wytapiać żelazo, Hetyta, czyli Heta to po naszemu huta, czyli hutnicy. Ich rydwany miały żelazne, a nie mosiężne łożyska. Były niezawodne, mogły być cięższe. Faraon dostał tam lanie, w piramidach nie ma o tym słowa, ale Hetyci zapisali.

Gdy słyszę to pytanie „czy czytałeś Márqueza?”, odpowiadam: 400 lat wcześniej czytałem Cervantesa, wystarczająco gruba księga, aby się Iberią nasycić a tyle innych kultur jeszcze w kolejce. 

I mówię po chwili do niego: A czy Ty przyjacielu czytałeś siebie? Znasz swoją historię? Przeczytaj kiedyś siebie, może nawet przepisz. W wolnej chwili, w swej izdebce, gdy nikt nie patrzy, bo stracisz twarz, spokojnie, głośno opowiedz sobie swe życie, od poczęcia. Znasz mniej więcej ten czas, jaki był wtedy świat wokół, czym żyli ludzie, czym żyli Twoi rodzice, dziadkowie, rodzeństwo. Opowiedz sobie o tym czasie, którego nie pamiętasz. Pierwsze kilka lat życia, gdy bezradny dostawałeś wszystko, co potrzebne, jak w nocy ktoś Ci robił zioła, gdy byłeś chory. I potem, gdy już pamiętasz, opowiedz sobie rok po roku, miesiąc po miesiącu, dzień po dniu, gdy trzeba, jak poznałeś smak życia i jego gorycz. Historia to niezwykła nie ma takiej drugiej. W klasie było Was 30 niby ta sama szkoła ci sami nauczyciele, te same lektury, a każda historia odmienna. A tych historii są miliardy, niech Twoja Ci się nie niepodoba, bo jest wyjątkowa i jest po coś. Sens jest nawet, gdy go nie widzimy. Był, jest i będzie. Wyobraź sobie, że ktoś żyje tylko po to, by Cię nauczyć robić na drutach lub malować ściany. A Ty robisz skarpetki, dzięki którym ktoś nie zachoruje na ciężkie zapalenie płuc i nie umrze. Nigdy nie wiesz, gdzie Twoje „skarpetki” trafią. Może ktoś za 100 lat je z szafy zimą wyciągnie w biedzie?

Paweł Klimczewski

Jeśli uważasz moje analizy i publikacje za pożyteczne możesz mnie wesprzeć dowolną kwotą na konto:

mBank : 87 1140 2017 0000 4002 1094 2334

Paweł Klimczewski, tytułem: wpłata

Dziękuję ze wsparcie niezależności mediów w Polsce.