Będzie to osobiste wyznanie, bo wiele osób, szczególnie z polityki, pyta mnie, co ja właściwie robię zawodowo. Odpowiadam, np. wyliczam takie cuda że: Wynik PJJ poniżej progu 5% w polskich realiach może dać więcej mandatów Konfederacji. W okręgach katolickich kosztem PiS a w okręgach „postępowych” kosztem KO.
Ale od początku.
„Julia! Kocham Cię!” Takim tytułem w 2012 John Myles z White z Massachusetts Institute of Technology, mitycznego MIT, zaczął oficjalnie zapowiedź stworzenia nowego języka komputerowego, który zadowoli wszystkich naukowców na świecie, a najbardziej hakerów. Nazwał go „Julia”. Trafił w czasie idealnie, bo akurat czegoś takiego szukałem. Przez pierwsze kilka lat pracy nad softem dodawałem swoje 3 grosze jako szczur laboratoryjny, czyli beta tester. Wcześniej swymi uwagami przez 20 lat nękałem IBM, ale ten koncern z dobrego programu SPSS zrobił marketingowe dziadostwo a wskazywane krytyczne błędy w sofcie IBM mam do dziś. W MIT było odwrotnie, szybko wdrażali rozsądne uwagi. Praca z geniuszami to uczta.
W tym momencie od 3 lat był dostępny polski FB i analogicznie w tym czasie szybko rosła liczba smartfonów. Miałem jeden z pierwszych w Polsce. Pracując w konsorcjum wszystkich największych wydawców prasy planowałem jak będzie wyglądał świat mediów w epoce po papierowej. Z badań wiedziałem, że najbardziej zagrożoną grupą zawodową byli malarze pokojowi, których żony były księgowymi. Trzeba tu przypomnieć, że „Rzeczpospolita” była olbrzymią płachtą, rozkładając gazetę w pociągu wypełniało się nią cały przedział. Księgowe znosiły z pracy całe tomy starych wydań „Rzeczpospolitej”, a ich mężowie używali tych gazet do zakrywania podłogi w czasie malowania.
Robiąc badania rynku mieliśmy dane np. od 100 tys. osób rocznie, pytanych o setki spraw. Dawało to w Excelu arkusz 100 tys. wierszy i ok. 5 tys. kolumn, czyli 500 mln pól z danymi. Analizowałem dane z 10-20 lat, oczywiście nie w Excelu tylko w profesjonalnych programach IBM i ten soft wtedy już był za słaby. Obliczenia trwały godzinami i przybywało mnóstwo wypalonych papierosów.
Nadchodziła nowa epoka cyfrowa i szybko się okazało, że mamy dane z 80 mln urządzeń typu komputer/smartfon. 80 mln to wiersze bazy-arkusza. Każdy internauta ma do wyboru np. 300 tys. domen, to są kolumny bazy. I pojawia się trzeci wymiar bazy danych: czas. Możemy przyjąć na roboczo, że taka porcja danych jak w zdaniu poprzednim trafia do nas co sekundę. Czyli mamy taką wstęgę danych 24 000 000 000 000 (24 miliardów) krotek danych, co sekundę. To jest tylko uproszczenie mające na celu zobrazowanie skali zjawiska. Napływające dane mają różną naturę, jedne są słowami, inne liczbami, jeszcze inne ich kombinacjami.
W moim fachu zawsze trzeba być o krok przed rynkiem, więc zacząłem szukać metodologii i programów do obsługi tego nowego szaleństwa. Najpierw były długie wieczory spędzone w bibliotece uniwersyteckiej. Musiałem nadrobić zaległości z algebry liniowej. Po polsku nic nie znalazłem. Gdzieś na najwyższej półce był sowiecki przedruk amerykańskiej książki wydanej po tym jak sowieci zrobili bombę wodorową, czyli gdzieś z lat 50` XX w. Był to moment, że tajemnice przestały być tajemnicami i Amerykanie wydali w książce całą swoją wiedzę z matematyki potrzebnej do opisu świata kwantowego. Żeby zrobić bombę atomową trzeba poruszać się matematycznie po świecie z przestrzeniami więcej niż 3 wymiarowymi. Faktycznie przy obecnie posiadanym sprzęcie komputerowym poruszam się w przestrzeniach do 30 tys. wymiarów. Tak, tak! O ile nasza przestrzeń to „akwarium”, gdzie mamy trzy krawędzie X, Y i Z wszystkie są do siebie prostopadłe, to w analizie danych z internetu tych prostopadłych do siebie krawędzi, każda do każdej są właśnie dziesiątki lub setki tysięcy. W matematyce to zupełnie naturalne. Kiedyś pisałem o ujemnych powierzchniach pola, niby niemożliwe a „rozkminili „to już w starożytnych Indiach. Link w poprzednim poście z wczoraj.
Nasza ordynacja wyborcza jest tak nielogiczna, że mało kto może ją zrozumieć. Dzięki swej zawiłości tworzy figury bardzo zaskakujące.
To trochę tak jak wyobrażanie sobie czterowymiarowego sześcianu. Taki sześcian oświetlony rzuca jako cień obraz 3D w naszym świecie, analogicznie jak sześcian 3D w naszym świecie rzuca cień będący obrazem 2D. W polskiej ordynacji jest podobnie, poruszamy się w świecie cieni. Wyniki wyborów są zdeformowanymi cieniami głosów ludzi.
Mamy od niedawna na politycznym rynku nową partię PJJ. W sondażach wychodzi znacznie poniżej progu 5%, co znaczy, że nie będzie brała udziału w podziale mandatów. Jako nowa partia o mocno katolickim zabarwieniu uderza mocno w PiS i częściowo w Konfederację. Skutek polskiej metody głosowania jest taki, że przy podziale mandatów liderzy rankingów stracą najwięcej w liczbach bezwzględnych, a te są kluczem do tworzenia kolejności kolejki list partyjnych czekających na upragniony mandat. Miejsce na liście formalnie nie ma znaczenia, co jak mam nadzieję pokaże Pani Karolina Pikuła startująca z ostatniego miejsca, czego jej zazdroszczę. Wynik PJJ poniżej progu 5% w polskich realiach może dać więcej mandatów Konfederacji. W okręgach katolickich kosztem PiS a w okręgach „postępowych” kosztem KO.
Mamy sezon polityczny w pełni, dlatego świadczę swe usługi kandydatom, którzy chcieliby by poznać swoje faktyczne szanse na mandat. Aby to dobrze wyliczyć potrzebne są bardzo mocne narzędzia do rozwiązywania równań różniczkowych. Podobnie rozwiązywałem zagadki „plandemi” mając zestaw wielu równań epidemiologicznych bez wsadu o faktycznych zakażeniach a znając jedynie (niską) śmiertelność w tamtym sezonie. Mając dane z sondaży możemy dość precyzyjnie wyliczyć, kto zostanie „zarażony” poselskim mandatem, a kto przejdzie „polityczną gorączkę” bezobjawowo.
Paweł Klimczewski
Jeśli uważasz moje analizy i publikacje za pożyteczne możesz mnie wesprzeć dowolną kwotą na konto:
mBank : 87 1140 2017 0000 4002 1094 2334
Paweł Klimczewski, tytułem: wpłata
Dziękuję ze wsparcie niezależności mediów w Polsce.