Selcuk [Selczuk] to miasto ze średniowiecznym zamkiem położone o pół godziny na południe pociągiem od tureckiego Izmiru. W samym jego centrum są ruiny starożytnej bazyliki z grobem św. Jana Ewangelisty, autora Apokalipsy, jedynego apostoła, który dożył późnej starości i zmarł śmiercią naturalną.
Tuż za miastem, nad martwym dziś portem byłej rzeki zobaczymy ruiny Efezu, jednego z najbogatszych miast starożytności. Miasto słynęło z pełnej wolności religijnej i dlatego, św. Jan, przybrany syn Maryi, matki Jezusa, zamieszkał tam z Maryją, gdy w Palestynie Rzymianie krwawo się rozprawiali ze zbuntowanymi Żydami, a Żydzi ze swymi braćmi, którzy się ochrzcili. Napisałem o tym sporo tekstów, np. ten: https://pch24.pl/siedem-miast-siedem-wspolnot-siedem-kosciolow-apokalipsy-opinia/
Dziś napiszę o wyższości gumy arabskiej nad „gumą szwabską”. W środku lata zajadamy się lodami, osobiście stawiam na sorbet, owocowy, mrożony deser. Gdy Jestem w Selcuku, stałym punktem po odwiedzinach sanktuarium maryjnego Meryem Ana Evi jest kebab z wołowych wątróbek z rukolą i lody owocowe u sąsiada. Gdy żar leje się z nieba lody mają idealną konsystencję dzięki gumie arabskiej. Ten naturalny składnik jest lekarstwem naszego układu pokarmowego i dlatego instynktownie w moich szkolnych latach, dzieci w szkole zajadały się klejem dostępnym wtedy powszechnie.
Nie ma to nic wspólnego z wąchaniem klejów syntetycznych, co prowadziło do zatrucia układu nerwowego i wprowadzeniu w stan otępienia. To był wynalazek stanu wojennego na imprezowanie po niskich kosztach. Mimo, że guma arabska jest sklasyfikowana jako E 414, którą można stosować w żywności w dowolnej ilości, jest ona dziś mało stosowana. Gumę arabską pozyskuje się z nasion rośliny guar, rośnie praktycznie na każdym piasku i jest tania.
Wiek XX to wiek niemieckiej chemii, po 1989 roku Polska stała się też ofiarą niemieckiego przemysłu chemicznego. Pierwszy tragiczny epizod przeżyliśmy w latach 1939-1945, gdy niemieccy chemicy uzyskiwali nawozy sztuczne ze zwłok zmarłych w obozach koncentracyjnych Polaków.
Dziś niemiecka chemia wypełnia po brzegi nasze sklepy spożywcze. W artystycznej wizji historii alternatywnej możemy sobie wyobrazić po zwycięstwie III Rzeszy na półkach sklepowych serek homogenizowany o wdzięcznej nazwie „Dr. Mengele”.
Gdy na chwilę zostawimy dziś lody „z marketu” rozpłyną się one i gdy nie będą już bardzo zmrożone poczujemy, że są bardzo słodkie, zwykle z powodu dużej ilości słodzików, podobnie jak wszelkie kole po odgazowaniu okazują się ulepkiem.
Osobną kategorię paszy stanowią margaryny. W okresie wojny francusko-pruskiej niemieccy generałowie zapragnęli mieć tanie, wysoko kaloryczne porcje żywnościowe w stanie stałym. Tanie tłuszcze roślinne miały tę wadę, że w warunkach bojowych rozlewały się itp., wymagały ciężkich szklanych opakowań. Niemieccy chemicy sprostali wyzwaniu i zmajstrowali margarynę w kostkach. Zawinięta w pergamin tygodniami mogła leżeć w żołnierskim plecaku. Robocza nazwa tego wynalazku po spolszczeniu to TMDSCh – Tłusta Maź Do Smarowania Chleba.
Szybko okazało się, że nie jest to produkt zdrowy, ale nie miało to znaczenia w sytuacji, gdy pruski żołnierz na froncie mógł przeżyć, jeśli miał szczęście, maksymalnie kilka miesięcy. W XX wieku w bloku sowieckim popularyzowano „margarynę mleczną”, lud szybko docenił jej medyczne działanie i w obiegu było można usłyszeć ludową przyśpiewkę: „…margaryna kostka mleczna przeciw ciąży jest skuteczna”.
Rozsądek podpowiada, że kupowanie w Polsce żywności przetworzonej to autodestrukcja, zatem sięgajmy po podstawowe składniki. W następnym wpisie o tym jak zrobić sobie szynkę parmeńską za „grosze” i co jest ważne w selekcji żywności dla naszych rodzin.
Paweł Klimczewski