Jutro 11 listopada. Polska, kraj o najbardziej wolnościowej tradycji w Europie, jest utrapieniem rewolucjonistów wszystkich epok. Szczytem barbarzyństwa europejskiego w czasach przedprzemysłowych była Rewolucja Francuska. To we francuskiej Wandei w 1793 roku, rząd rewolucyjny rozpisał przetarg na najtańsze mordowanie powstańców i chłopów. Wygrał projekt barek umocowanych na linach do obu brzegów rzeki.
Taka barka wypełniona po brzegi związanymi chłopami z żonami i dziećmi na środku rzeki była napełniana wodą, po kilku minutach pustą barkę przyciągano do brzegu po kolejny „transport”. Niemcy w Oświęcimiu wykorzystywali popiół ze spalonych ofiar do nawożenia pól, stąd nie skorzystali z rozwiązania swych mistrzów.
Symbolem tej rewolucji był kotylion z barwami narodowymi Francji. Szybko w Europie stał się on znakiem rozpoznawczym wszelkiej maści „ulepszaczy świata”. Ich bezpośrednimi spadkobiercami są George Soros, Bill Gates, Tedros Adhanom Ghebreyesus (szef WHO), Kamala Harris, a w Polsce 95% polityków i osób publicznych, w tym oczywiście cały PIS z kilkoma wyjątkami.
Kotyliony były bardzo forsowane przez „obóz czerwonych” w Powstaniu Styczniowym w opozycji do polskiej wstążki używanej przez patriotów. Przestrzeń symboli jest bardzo ważny, do tego stopnia, że jest regulowany w konstytucjach.
Dziś ruszyła potężna kampania w mediach o tym jak zrobić nasz „narodowy kotylion”, szczególnie kierowana do dzieci. „Narodowych kotylionów” nie ma, bo wiadomo „„Wolność, równość, braterstwo…, albo śmierć ?” Ostatni fragment idei rewolucyjnej, ten o śmierci, jest najczęściej zręcznie pomijany, ale nie jest zapomniany. W głowach fanatyków lewicy nie ma miejsce na narody z ich odrębnością i indywidualizmem. Kołchoz, urawniłowka, socjal, niewolnictwo, to jest cel takich agend jak Unia Europejska itp.
Zatem pamiętajmy, że naszym znakiem jest biało czerwona wstążka. Jutro ma manifestacjach poznamy efekt wieloletniej tresury. Zapamiętałem prezydenta Komorowskiego jako fana tej odległej nam rewolucyjnej symboliki. Dziś w mediach będzie się od nich roiło.
P.s. Jak wynika z wieloletnich badan statystycznych, każdy kto szuka mocnych wrażeń na manifestacji 11 listopada w Warszawie powinien trzymać się blisko wozu transmisyjnego TVN.
Paweł Klimczewski